sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 22 Wyznałaś, że mnie kochasz. To nic nie znaczy?



Przełożyłam gotową lasagne ( tak, z paczki ) na dwa talerze i postawiłam na stole. Sięgnęłam jeszcze po dwa widelce po czym usiadłam na krześle. Nie wiedziałam jak długo Justin zamierza jeszcze się myć, więc zaczęłam powoli jeść. Ah, tak zastanawiacie się pewnie, czemu Justin myje się w mojej łazience. Otóż jak się domyślacie, znowu palnęłam coś głupiego.
 

Oglądaliśmy telewizję w ciszy już od jakiś 30 minut. Znudzona przeciągnęłam się na fotelu, na co Justin lekko się uśmiechnął. Dlaczego on musi mieć taki zabójczy uśmiech? Ughh.

- Widzę, że jesteś już zmęczona, więc będę się zbierał. - wstał i podrapał się po karku nie wiedząc jak ma się ze mną pożegnać. Bo tak naprawdę to kim my teraz dla siebie jesteśmy? Na pewno nie parą, przyjaciele też odpadają, ale nie jesteśmy też dla siebie obcymi osobami. Znamy się lepiej niż ktokolwiek inny. - Dobranoc. - uśmiechnął się i ruszył w stronę wyjścia.

- Justin, poczekaj.- rzuciłam szybko na co on zatrzymał się i odwrócił w moją stronę. - Zostań u mnie na noc. - Co?!! Dlaczego ja to powiedziałam? Selena co się z tobą dzieje? Świetnie, teraz jeszcze sama zaczynam do siebie gadać. Chłopak spojrzał na mnie swoimi czekoladowymi tęczówkami. W jego oczach było widać zarówno zdziwienie, jak i zakłopotanie.

- Jesteś pewna, że chcesz żebym spał u ciebie w domu ? - podkreślił mocniej ostatnie słowa. Przytaknęłam tylko głową i wstałam z miejsca ruszając w stronę łazienki.

- Idę się umyć. - oznajmiłam tylko i wbiegłam po schodach na górę.


Tym właśnie sposobem nie będę spała dziś sama w domu. Wzięłam kolejny kęs lasagne, czekając nadal na Justina. Naprawdę nie wiem jak chłopak może spędzać tak dużo czasu w łazience. Chociaż można chyba zauważyć, że Justin nie jest zwykłym chłopakiem.

- Sel? - spojrzałam w stronę drzwi i ujrzałam opierającego się o framugę Justina w samych bokserkach.

- Umm...tak? - zaczęłam nerwowo obgryzać paznokcie, nie wiedząc co ma mi do powiedzenia?

- Gdzie mam spać? - spojrzałam na niego z ulgą. Już się bałam, że zaraz zacznie się kolejna kłótnia.

- Możesz spać w pokoju gościnnym. - uśmiechnęłam się do niego, co on odwzajemnij. Odwrócił się i już chciał iść, kiedy powiedziałam. - Jak odłożysz rzeczy to zejdź na kolację. - przytaknął tylko i zniknął za drzwiami. Wzięłam ostatni kęs i wstałam z miejsca. Włożyłam talerz do zmywarki po czym nalałam sobie soku pomarańczowego i usiadłam z powrotem do stołu. W tym momencie do kuchni wszedł Justin. Usiadł na przeciwko mnie i zaczął konsumować posiłek. Wiem, że to głupie, ale słodko wyglądał jak jadł. Kiedy skończył wstawił talerz do zmywarki i ruszył w stronę wyjścia. - Dobranoc, Sel. - uśmiechnął się do mnie.

- Dobranoc, Justin. - odwzajemniłam uśmiech. Chłopak zniknął za drzwiami, a ja dopiłam sok i także ruszyłam na górę. Weszłam do mojego pokoju i wsunęłam się szybko pod kołdrę. Leżałam tak chwilę, ale stwierdziłam, że chyba nie zasnę dzisiaj zbyt szybko. Wstałam więc i ruszyłam w stronę pokoju gościnnego. Chciałam zobaczyć czy Justin już śpi. Nacisnęłam lekko klamkę i otworzyłam drzwi. Nie wiem jak on to robi, ale spał już w najlepsze. Podeszłam cichutko do łóżka i usiadłam na wolnym miejscu obok Justina.

- Justin? - zaczęłam by sprawdzić czy na pewno śpi, ale nie ruszył się nawet o milimetr. - Wiem, że tego nie usłyszysz, ale chciałabym ci powiedzieć, że nigdy nie przestałam cię kochać, ale nie potrafię ci wybaczyć tego co zrobiłeś. To nie takie proste. Chciałabym znów móc cię pocałować...przytulić. Chciałabym znów budzić się koło ciebie nad ranem. Chciałabym żebyś był tylko mój, na zawsze mój. Nawet nie wiesz jak strasznie mi cię brakuję. Kocham cię, strasznie cię kocham. Nie rozumiem dlaczego musiałeś mnie tak skrzywdzić, Justin. Szkoda, że tego nie słyszysz, ale nie potrafiłabym powiedzieć ci tego prosto w oczy. Przepraszam...za wszystko. - nachyliłam się nad nim i musnęłam jego policzek. - Pamiętaj, że zawsze będę cię kochać... - podparłam się na rękach i chciałam zejść z łóżka kiedy poczułam czyjąś rękę na moim nadgarstku. O.mój.Boże.

- Będę pamiętał. - odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Justina. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Uciec czy zostać. Nie mogłam zebrać myśli. Czułam jego wzrok na sobie.

- Czy...ty...- nie wiedziałam jak mam to wszystko ubrać w słowa. Serce waliło mi jak nigdy.

- Tak słyszałem wszystko. - podniósł się i zbliżył swoją twarz do mojej. Poczułam jego oddech na moich wargach.

- Justin stop. - odsunęłam się od niego i zeskoczyłam z łóżka. - To co powiedziałam...ty nie miałeś tego słyszeć.

- Ale słyszałem. - uśmiechnął się cwaniacko. Czy on nawet w takiej sytuacji nie może zachować powagi?

- Tak, wiem. - syknęłam. - Ale to nie ważne. Zapomnij o tym. - przygryzłam nerwowo dolną wargę.

- Sel, jak mam zapomnieć o tym co powiedziałaś? Wyznałaś, że mnie kochasz. To nic nie znaczy? - spojrzał na mnie zdziwiony.

- Znaczy, ale...ja po prostu nie umiem ci tego wybaczyć, rozumiesz? - spojrzałam na niego ze łzami w oczach.

- I co znowu uciekniesz do swojego Louiska? - warknął na mnie, co trochę mnie już przeraziło.

- Justin...

- Co?! Myślisz, że jak ja się czułem kiedy poszłaś z nim, a mnie zostawiłaś? - podszedł do mnie bliżej. To już nie były żarty naprawdę zaczynałam się go bać.

- Justin...

- Co, Justin? Wtedy o mnie nie myślałaś, prawda? Dopiero kiedy ten dziwkarz chciał cię zgwałcić, przypomniałaś sobie o mnie?- podszedł do mnie jeszcze bliżej i złapał za ramiona, ale ja szybko je strąciłam.

- To ty mnie zdradziłeś!!- krzyknęłam mu prosto w twarz po czym zsunęłam się po ścianie na dół i zaczęłam płakać. Dałam upust wszystkim emocjom. Nie zamierzałam teraz dbać o to jak wyglądam nie obchodziło mnie już nic.

On - nie wiedział, co zrobić widząc płaczącą brunetkę, więc po prostu przytulił ją i już nigdy nie chciał jej wypuszczać. Wiedział, że przegiął i to mocno. To była jego wina. Tylko jego.

Ona - była roztrzęsiona, pragnęła teraz tylko jego bliskości. I po raz pierwszy spełnił jej oczekiwania. Po prostu ją przytulił, a ona po raz pierwszy nie miała zamiaru się sprzeciwiać.


                                                                              ***

Heeej :D Mamy kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się podoba :) A tak wgl to dziękuję wam za 14,5 tyś wyświetleń :D ;D :D Jesteście kochaniii !!! I chciałabym wam podziękować za ostatnie 18 komentarzy :D Naprawdę myślałam, że już nikt tego nie czyta <3 No normalnie was kocham *.*

A i zauważyłam, że były pytania o aska, tak więc założyłam go i jest na górze w zakładkach ( http://ask.fm/Looooveeely jakby co to tu też macie link ^^ ). Więc wszelkie pytania tam kierujcie :D 

CZYTASZ = KOMENTUJESZ ;)

wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 21 Co u ciebie słychać?

Uniosłam powoli głowę do góry i zobaczyłam klęczącego przede mną Justina. Ups.

- Co ty tu robisz? - spytał pomagając mi wstać.

Wiesz Louis chciał mnie zgwałcić, ale na szczęście zadzwonił telefon i cudem udało mi się uciec.

- Nieważne. - odpowiedziałam szybko i wciągnęłam na siebie bluzkę.

Nie było zbyt ciepło, a ja miałam na sobie jedynie bluzkę na ramiączka i jeansy. Potarłam swoje zmarznięte ramiona, ale już po chwili tego pożałowałam. Kątem oka zobaczyłam jak Justin ściąga swoją bluzę i nakłada ją na moje ramiona.

- Dziękuję. - szepnęłam. Ta sytuacja nie była komfortowa. Ja i Justin rozstaliśmy się. On mnie zdradził, a teraz stoję w jego bluzie na środku ulicy, a obok mnie sam Justin Bieber. Nie taki miałam plan. Nie, że w ogóle jakiś miałam, ale nie planowałam spotykać Justina. - Umm...zamówię taksówkę. Cześć. - naciągnęłam na głowę kaptur by nikt mnie nie poznał i ruszyłam w stronę "jak najdalej od Justina".

- To nie jest najlepszy pomysł. - stwierdził, a ja odwróciłam się w jego stronę.- Co jeśli Louis cię znajdzie?- dodał i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.

 W sumie racja. Nie wiem co bym zrobiła gdybym spotkała Louisa. O ucieczce nie było mowy. A nawet nie chcę myśleć co mógłby mi zrobić. No tak tyko skoro nie taksówka to zapewne jego samochód, a nie jestem pewna czy jestem na to gotowa. Niby to tylko 10 minut, ale w tej sytuacji to będzie wieczność.

- A masz lepszy pomysł? - spytałam, choć doskonale znałam odpowiedź.

- Odwiozę cię. - powiedział i ruszył w stronę parkingu.

Nie miałam za bardzo wyboru, więc szłam za nim. Moją uwagę przykuł tatuaż na jego ramieniu. Nie miał go wcześniej, o ile dobrze pamiętam. Był to napis, ale byłam zbyt daleko by go przeczytać. Kiedy doszliśmy na parking Justin wsiadł do samochodu i czekał, aż zrobię to samo. Odpalił silnik i wyjechaliśmy na ulicę.

- Co u ciebie słychać? - spojrzałam w jego stronę. Świetny temat. Brawo Justin.

- Nic ciekawego. - uśmiechnęłam się blado i odwróciłam głowę w stronę okna. Co miałam mu powiedzieć? Nie jest już moim chłopakiem i nie zamierzam zwierzać się mu z tego co robię. - A u ciebie? - dodałam oczywiście z grzeczności. Nie żeby mnie to interesowało.

- Szczerze? - odwróciłam się by na niego spojrzeć, ale na moje nie szczęście on również to zrobił. Nie wiedząc, co dalej przytaknęłam tylko głową, by kontynuował. - Odkąd...umm...rozstaliśmy się nie robię nic poza staraniem się cię odzyskać. - Ojej. No to mamy problem.

- Aha - rzuciłam szybko i spuściłam wzrok. Czemu on mi to powiedział? Jeżeli liczył na to, że złapię się na to, to się mylił. Ja nie zamierzam mu wybaczyć. O nie.

                                                                          ***

- Jesteśmy na miejscu. - spojrzałam przez przednią szybę i ujrzałam mój dom. Cieszyłam się, że jesteśmy już na miejscu. Dłużej chyba bym nie zniosła tej niezręcznej ciszy.

- Dziękuję. - uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił.

- Nie ma sprawy. - powiedział, po czym znowu zapadła cisza. Nie rozumiem jak jeszcze kilka dni temu miałabym milion rzeczy do powiedzenia Justinowi, a dzisiaj nie umiałam z siebie wydusić nic. Widać ludzie bardzo szybko potrafią się zmieniać.

- Wejdziesz? - O Matko! Czy ja to powiedziałam? Selena zgłupiałaś do reszty! Ughh. Może odmówi. Proszę, proszę...

- Jeśli chcesz. - spojrzał na mnie lekko zdziwiony moim pytaniem. Dlaczego zawsze muszę wypalić coś głupiego. Rozpięłam pasy i wysiadłam z auta. Chłopak zrobił to samo i po chwili dołączył do mnie. Otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka.

- Idę do łazienki. - oznajmiłam i ruszyłam w stronę wskazanego miejsca. Weszłam do środka i zamknęłam drzwi na zamek, po czym podeszłam do umywalki. Spojrzałam w lustro i oblałam twarz chłodną wodą. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieję na prawdę. Przetarłam mokrą skórę ręcznikiem i wyszłam z łazienki. Justin siedział już rozwalony na kanapie i oglądał mecz koszykówki. O tak, Justin jednak się nie zmienił.

- Ykhm- odchrząknęłam i oparłam się o futrynę.

- Oj sorki. Zapomniałem się. - poderwał się z miejsca i złapał za pilot.

- Spokojnie nie musisz wyłączać. Chcesz coś do picia? - spytałam unosząc brwi do góry.

- Wody. - uśmiechnął się i powrócił do oglądania meczu. Weszłam do kuchni i sięgnęłam po dwie szklanki po czym nalałam do nich wody.

- Selena - podskoczyłam, aż w miejscu przez co wylałam trochę na podłogę. - Nie musisz się mnie bać. - uśmiechnął się cwaniacko. Tak, to ten sam Justin.

- Nie pochlebiaj sobie, Bieber. - uśmiechnęłam się sarkastycznie.

- Chciałem tylko zapytać, czy mogę skorzystać z toalety? - Najpierw bez żadnych skrupułów rozwalił się na mojej kanapie i włączył sobie telewizor, a teraz się pyta czy może skorzystać z łazienki. Niezły jest.

- Chyba jeszcze pamiętasz, gdzie jest? - zapytałam ścierając rozlaną ciecz z podłogi.

- Tak. - uśmiechnął się słodko. O nie, nie mogę się rozkleić. Będę twarda. Pokaże mu, że nie jestem jedną z tych łatwych lasek, które po jednym uśmiechu są jego.

Wzięłam szklanki z wodą i ruszyłam w stronę salonu. Postawiłam je na stole, a sama usiadłam na fotelu na przeciw telewizora i czekałam na Justina. Wciąż nie mogłam pojąć, że zaprosiłam go do mojego domu po tym co mi zrobił. Ale przecież nie planowałam tego, to....wyszło tak samo z siebie. Chociaż w sumie to może i gorzej. Może tak naprawdę wciąż coś do niego czuję i potrzebuję go. Jego bliskości. Nie oszukujmy się, ja wciąż go kocham. Teraz żałuję, że nie jestem zimną suką bez serca. Łatwiej było by mi poradzić sobie z tym wszystkim. Ale jedno jest pewne, Justin Bieber może śmiało zacząć poszukiwania nowej dziewczyny....



                                                                            ***



Cześć :) A więc...PRZEPRASZAM. Strasznie was przepraszam, wiem , że nie dodawałam rozdziału przez miesiąc i za pewne każdy pomyślał, że zostawiłam bloga, ale tak nie było. Po prostu mój wyjazd był planowany na 2 tygodnie a przedłużył się do 4 tygodni. I nie miałam zbytnio jak wam tam dodać rozdział. Więc przepraszam, mam nadzieję, że mi wybaczycie. A tak po za tym to postaram się dodawać teraz rozdziały częściej, na ile pozwoli mi szkoła, bo liceum to już nie gimbaza, co wiąże się z większą ilością nauki. Ale bloga na pewno napisze do końca ;) Także do następnego :3



 Ważne!
  Proszę niech każdy kto czyta ten rozdział napisze nawet najkrótszy komentarz. po prostu chcę wiedzieć czy ktoś po tej przerwie jeszcze czyta mojego bloga :)

piątek, 26 lipca 2013

Rozdział 20 Myślisz, że się ciebie boję?

- Przepraszam, ale chyba się pan pomylił.- uśmiechnęła się lekko.

- Co?! - podszedłem do niej bliżej - Sel...to ja Justin...

- Miło mi Justin, ale naprawdę cie nie znam. -  w tej chwili poczułem się naprawdę bezsilny. Nie wiedziałem co mam robić. Ona mnie nie pamiętała, a ja nic z tym nie mogłem zrobić. Bałem się, że może nie odzyskać pamięci. Usiadłem na krześle obok jej łóżka i schowałem twarz w dłonie.

- Coś się stało? - spytała zatroskana. Podniosłem wzrok i złapałem jej dłoń.

- Selena...wiem, że mnie nie pamiętasz, ale chciałbym żebyś wiedziała, że kocham cię najmocniej na świecie i nigdy nie przestanę. - poczułem jak w moich oczach zbierają się łzy, ale nie mogłem się teraz rozpłakać.

- Umm...nie wiem co powiedzieć, bo...wiesz... ja już mam chłopaka. Przykro mi.

- Słucham?!!- wstałem momentalnie z miejsca i spojrzałem na nią zszokowany.

- Wróciłem. - odwróciłem się i ujrzałem Louisa. Co on tu kurwa robi? Spojrzałem na Sel, ale ona nic nie mówiła. Nie wiedziałem co się dzieje.

- Kto cię tu wpuścił do kurwy nędzy? - spojrzałem na niego z pogardą, ale on tylko się zaśmiał.

- Przyszedłem do mojej dziewczyny. - powiedział kładąc nacisk na przedostatnie słowo. Teraz wszystko się układa. Czyli, że ta dziwka podała się za chłopaka mojej Sel.

- Chyba się pomyliłeś. Wypierdalaj! - wrzasnąłem wściekły.

- Sel, kochanie.- kiedy to powiedział miałem ochotę mu przywalić, ale wiedziałem, że to nieodpowiedni czas i miejsce. - Musimy pogadać, zaraz wrócę.- powiedział po czym ruszył w stronę wyjścia. Nie miałem wyboru, więc ruszyłem za nim.

- Co ty odpierdalasz? - warknąłem wściekły.

- Jak widzisz Selena już wybrała , więc możesz wracać do domu. - uśmiechnął się cwaniacko.

- Chyba śnisz. - zaśmiałem się ironicznie. - Lepiej się od niej odczep, bo nie ręczę za siebie.

- Myślisz, że się ciebie boję?

- Myślę, że powinieneś. - powiedziałem po czym wymierzyłem mu cios prosto w twarz. - Jeśli zrobisz jej krzywdę, ja zrobię to dziesięć razy mocniej.

                                                               Selena

Sama nie widziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Najpierw Louis, potem Justin. Skąd miałam wiedzieć, który mówi prawdę. Chociaż przeczucie mówiło mi, że Justin jest zbyt agresywny i nie związałabym się z takim kimś. Podniosłam się do pozycji siedzącej i ciężko westchnęłam. Dlaczego właśnie mi musiał się przydarzyć ten wypadek? Wszystko by było takie proste gdyby nie to. Nie musiałabym leżeć teraz w szpitalu i pamiętałabym wszystko.

- Witam, panno Gomez. - podniosłam wzrok i utkwiłam go w osobie stojącej przede mną. - Jak samopoczucie? - uśmiechnął się mężczyzna.

- Dobrze...lepiej...

- Cieszę się. - zaczął przeglądać kartki, które trzymał w ręce. - Wyniki badań też są dobre, więc myślę, że może pani dzisiaj wyjść. - oznajmił, a ja uśmiechnęłam się. Cieszyłam się, że nie będę musiała tu dłużej siedzieć. - Może się pani zacząć pakować. - doktor wyszedł z sali, a ja powoli wstałam i zaczęła zbierać swoje rzeczy.

- Sel gdzie się wybierasz?- odwróciłam się i zobaczyłam zakłopotanego Justina.

- Do domu. - uśmiechnęłam się i wróciłam do pakowania.

- Ale...

- Lekarz dał mi wypis. - zapięłam torbę i włożyłam telefon do kieszeni.

- Odwiozę cię.

- Nie dziękuję. Poradzę sobie. - uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę wyjścia.

- Selena...- poczułam jak chłopak łapie mnie w tali i obraca w swoją stronę. Teraz dzieliły nas zaledwie centymetry. Czułam na swojej twarzy jego przyspieszony oddech. Można było powiedzieć, że nawet chciałam go wtedy pocałować, ale wiedziałam, że to by było nie fair wobec Louisa. - nie wiem jak mogę ci to wytłumaczyć, ale naprawdę jestem twoim chłopakiem. Uwierz mi, proszę...

- Justin...naprawdę chciałabym ci wierzyć, ale nie mogę. Skąd mam mieć pewność, że to ty jesteś moim chłopakiem? - spytałam bezradna. Justin nic nie odpowiedział tylko zamknął oczy i zaczął zbliżać swoje usta do moich i kiedy już miał mnie pocałować do sali wszedł Louis. Odskoczyłam od Justina jak poparzona.

- Co tu się dzieję? - krzyknął zdenerwowany.

- To nie tak jak myślisz. - zaczęłam się tłumaczyć. Było mi głupio wobec Louisa.

- Ty jeszcze się przed nim tłumaczysz? - warknął wściekły Justin. - Wiesz co? Skoro wybrałaś jego to ja już nie będę ci przeszkadzał. - odwrócił się i wyszedł z pokoju.

- Justin...- chciałam go zawołać, ale Louis mnie przytulił i nie pozwolił iść za Justinem.

- To była jego decyzja. - złapał mnie za rękę i skierowaliśmy się w stronę parkingu. Zatrzymaliśmy się przed jednym z samochodów. - To ten. - oznajmił Louis po czym otworzył mi drzwi, a ja wsiadłam do środka. Po chwili on dołączył do mnie i odjechaliśmy.

- Gdzie jedziemy? - zapytałam, chcąc przerwać niezręczną ciszę.

- Do mnie. - uśmiechnął się lekko nie spuszczając wzroku z ulicy. Chciałam powiedzieć coś jeszcze, ale on zaparkował i zgasił silnik. - Jesteśmy na miejscu.- wysiadłam na zewnątrz i ujrzałam spory wieżowiec. Jak mniemałam byliśmy w centrum miasta. - Chodź. - złapał mnie za rękę i zaprowadził do środka. Wsiedliśmy do windy i pojechaliśmy na 8 piętro. Louis przepuścił mnie przodem i udaliśmy się w stronę jego mieszkania. Brunet otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka.

- Ładnie tu. - uśmiechnęłam się. Od razu na wejściu był salon. Podłoga była wyłożona orzechowymi panelami, a ściany miały kolor kremowy. Na środku stała czarna skórzana kanapa. Przed nią mały stolik na kawę, a pod nim czarny dywanik. Na ścianie wisiał spory telewizor, a w kącie stała wieża.  Nie było tu za dużo mebli, ale całość wyglądała naprawdę ładnie.

- Dziękuję. Chcesz coś do picia? - spytał ruszając w stronę jak mniemam kuchni.

- Może być woda. - skinął tylko głową i zniknął za drzwiami. Podeszłam do wieży i włączyłam przycisk 'play'. Z głośników zaczęła rozbrzmiewać się spokojna muzyka. Zadowolona usiadłam na kanapie i czekałam na chłopaka. Po chwili Louis pojawił się w salonie z szklanką wody.

- Proszę. - postawił przede mną napój, a ja uśmiechnęłam się w podziękowaniu.

- To co będziemy robić? - spytałam.

- Co tylko chcesz. - uśmiechnął się łobuzersko, po czym usiadł na kanapie blisko mnie. Można stwierdzić, że nawet za blisko. Chciałam się kawałek odsunąć, ale on złapał mnie za udo i przycisnął jeszcze mocniej do siebie.

- Co ty...- nie dał mi dokończyć, bo przywarł do moich ust. Chciałam się od niego odsunąć, ale on ścisnął mnie za nadgarstek, a drugą ręką zaczął głaskać moje udo. - Puść mnie. - powiedziałam kiedy wreszcie się ode mnie odessał.

- Zamknij się szmato ! - krzyknął, a w moich oczach zaczęły się zbierać łzy, które po chwili spłynęły po moich policzkach. - Lepiej bądź grzeczna, bo teraz ode mnie zależy twoje życie.- syknął, a ja przełknęłam głośno ślinę.

- Czego ode mnie chcesz? - szepnęłam na tyle głośno by mógł to usłyszeć.

- Ciebie. - powiedział po czym zerwał moją koszulkę i zaczął całować mój dekolt. Nie mogłam przestać płakać. Czułam się taka brudna i wykorzystana.


- Gdzie mnie znowu niesiesz? - zaśmiałam się , a on zaraz po mnie.

- A gdzie byś chciała? - zapytał zabawnie poruszając brwiami.

- Do domu. - spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki.- Jestem zmęczona.

- Ok.- powiedział i postawił mnie na ziemię. Otworzył mi drzwi i wsiadłam do samochodu. Po chwili dołączył do mnie. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko, a ja pocałowałam go namiętnie w usta. Już po sekundzie jego język gładził moje podniebienie. Kiedy się od siebie odkleiliśmy, spojrzał na mnie zalotnie.

- Kocham cię, wiesz? - powiedział ukazując ponownie szereg swoich białych zębów.
 

- Wiem. - uśmiechnęłam się do niego.- Ja ciebie też.- ponownie musnęłam jego usta. Justin odpalił silnik i ruszył w stronę domu.


Stop! Czyli Justin nie kłamał on jest moim chłopakiem nagle wszystkie wspomnienia zaczęły wracać. Zaczęłam odzyskiwać pamięć, tylko dlaczego w takich okolicznościach.


- Śniadanie dla mojej księżniczki gotowe. - uśmiechnął się szeroko. Podszedł do łóżka i odstawił jedzenie na szafkę.

- Dziękuję.- uśmiechnęłam się, a on mnie pocałował. - Kocham cię.
 

- Ja ciebie mocniej. -  nachylił się nade mną i ponownie cmoknął w usta. - A teraz jedz. - uśmiechnęłam się szeroko i zaczęłam konsumować przygotowany posiłek.


Louis zaczął rozpinać rozporek od moich jeansów kiedy zadzwonił jego telefon. Wkurzony zaczął przeklinać pod nosem po czym zszedł ze mnie, sięgnął po telefon i wyszedł z salonu.


Usłyszałam głosy dochodzące z salonu, więc tam się skierowałam. Przekroczyłam próg i zamarłam. Na kanapie całowali się Justin i Samntha. Naga Samantha. Zaczęłam ciężko oddychać. Nie mogłam uwierzyć w to co widziałam przed sobą. Łzy zaczęły napływać do moich oczu. Po kilku sekundach wszystko miałam zamglone. Słona ciesz spływała po moich policzkach. Nie wiedziałam co mam robić...Jak on mógł? Przecież mówił mi, że mnie kocha...Ile razy już mnie z nią zdradził? Nagle on odwrócił się w moją stronę i spojrzał prosto w oczy.
 

- Selena?! - zepchnął Samnthe z siebie.- Kurwa!- zerwał się z łóżka i chciał do mnie podejść, ale odwróciłam się i wybiegłam.


Nagle wszystko mi się przypomniało to jak poznałam Louisa  w wytwórni, ta nieszczęsna impreza, zdrada Justina. Wszytko wróciło. Nagle ocknęłam się i zobaczyłam, że Louisa nadal nie ma w pokoju. Zerwałam się na równe nogi i ruszyłam w stronę drzwi. Na szczęście były otwarte. Wybiegłam i pędem ruszyłem schodami na dół. Nie miałam czasu by czekać na windę. Po chwili byłam już na dole. Z góry słyszałam jeszcze krzyki Louisa, ale nie zważałam na to i wybiegłam z budynku. Sama nie wiedziałam gdzie mam biec. Wiedziałam tylko, że nie mam zbyt wiele czasu, więc ruszyłam przed siebie. Łzy ciekły po moich policzkach, ale ja nawet ich nie powstrzymywałam. Nie obchodziło mnie zbytnio nawet to, że miałam na sobie tylko spodnie i bieliznę. Biegłam jak najszybciej. Nie chciałam już go nigdy więcej widzieć. Czułam się jak szmata. Wszyscy chcieli się mną tylko zabawić. Nagle poczułam, że wpadam na kogoś i upadam na ziemię.

- Selena?!




                                                                               ***

Hej :) Jak obiecałam tak jest 20 rozdział :) Jutro rano wyjeżdżam, więc to ostatni rozdział jaki dodaję przed wyjazdem, ale jak wrócę postaram się dodać jak najszybciej. Chociaż może uda mi się na wyjeździe napisać coś na tablecie, ale nic nie obiecuję :)Mam nadzieję, że rozdział się podoba ;)A wgl to dziękuję wam za ostatnie 13 komentarzy i 10000 wyświetleń :D
Papa <3 I love you *.*





CZYTASZ = KOMENTUJESZ

niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział 19 Jeszcze raz i wyjdziesz stąd!

Wciąż niemiłosiernie bolała mnie głowa. Czułam jakby zaraz miało mi ją rozsadzić od środka. Odruchowo złapałam się za nią, ale poczułam wtedy przeszywający ból pleców. Syknęłam cicho i opuściłam rękę. Sama nie wiedziałam za bardzo co się ze mną dzieje. Od jednej z pielęgniarek dowiedziałam się tylko, że miałam wypadek i straciłam pamięć. Z czego wnioskuje, że nie jest najlepiej. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Podniosłam wzrok i ujrzałam wysokiego bruneta. Kiedy zauważył, że się mu przyglądam uśmiechnął się i ruszył w moją stronę.

- Cześć, kochanie... jak się czujesz? - zapytał i usiadł na krześle obok mojego łóżka.

- Umm...średnio...- odparłam. Zastanawiałam się kim był ten chłopak. Powiedział do mnie 'kochanie' to musiało coś znaczyć. - Mogę cię o coś zapytać?

- Pewnie.- złapał moją dłoń i spojrzał prosto w oczy.

- Może to trochę głupio zabrzmi...kim ty jesteś?

- Tak myślałem, że o to zapytasz. - uśmiechnął się szeroko. - Jestem twoim chłopakiem.

- Oo przepraszam...ja...

- Zapomniałaś? Tak, wiem nie musisz się martwić. To nie twoja wina.

- Wiem. - uśmiechnęłam się. Nie chciałam być dla niego oschła, w końcu to mój chłopak, ale trudno mi było kiedy nic nie pamiętałam.- To może opowiesz mi coś...o nas?

- A co byś chciała wiedzieć? - zaśmiał się.

- Jak długo jesteśmy razem?

- Od jakiś 2 lat.

- Ok...A mieszkamy razem?

- Nie, nie...znaczy bardzo bym chciał, ale na razie nie.- uśmiechnął się zakłopotany. Był bardzo słodki.

- Rozumiem. - również się uśmiechnęłam. - Wiesz...chciałabym ci powiedzieć, że pewnie trudno będzie nam znowu odbudować relację, ale będę się starać. - powiedziałam, a on nachylił się i przytulił mnie lekko po czym musnął mój policzek.

- Nie martw się. Przejdziemy przez to razem. - wstał i ruszył w stronę wyjścia.

- Gdzie idziesz? - chciałam się podnieść, ale od razu poczułam straszny ból, więc położyłam się z powrotem.

- Nie przemęczaj się. - podszedł do mnie i musnął moją dłoń. Poczułam jak przechodzi mnie dreszcz. - Idę tylko do toalety. - odwrócił się i ponownie ruszył w stronę drzwi.

- Poczekaj! - zawołałam, a on odwrócił się i spojrzał na mnie. - Jak masz na imię?

- Louis. - uśmiechnął się i opuścił pomieszczenie.
 
                                                                       Justin

- Pani Gomez...straciła pamięć...- co kurwa? Spojrzałem na niego jakby miał co najmniej dwie głowy.

- Jak to straciła pamięć?! - krzyknąłem zdenerwowany. - Kurwa! Jesteś lekarzem zrób coś. - warknąłem w jego stronę.

- Justin!! Jak ty się zachowujesz?! - moja rodzicielka zdenerwowana wstała i spojrzała na mnie morderczym wzrokiem.

- Ok. Sory.

- Jeszcze raz i wyjdziesz stąd! - usiadła i spojrzała na lekarza, który zszokowany całą sytuacją, siedział na fotelu w bezruchu. - Panie doktorze, naprawdę przepraszam za jego zachowanie. - na te słowa mężczyzna, jakby ocknął się z transu i zdezorientowany zaczął kontynuować.

- A więc Justin...niestety, ale nie da się z tym nic zrobić. Panna Gomez, może odzyskać pamięć tylko po przez spokój i odpoczynek. Jeżeli dopilnują państwo, aby się nie przemęczała, możliwe, że odzyska pamięć.

- Panie doktorze...- spojrzał na mnie i gestem dłoni wskazał abym kontynuował. - Od jakiego momentu Selena nic nie pamięta?- spytałem choć strasznie bałem się odpowiedzi. Co jeśli w ogóle mnie nie pamięta? Co jeżeli ponownie mnie nie pokocha? Miałem mętlik w głowie. Tysiące pytań nasuwało mi się na myśl , ale na żadne z nich nie znałem odpowiedzi. Spojrzałem wyczekująco na doktora.

- Myślę, że kilka lat. Nie wiem ile dokładnie...- czyli jest szansa, że mnie pamięta. Może nie jako chłopaka, ale chociaż jako kolegę. To i tak dużo by dało. Uśmiechnąłem się w duchu. Wiedziałem , że nie mogę zwlekać.

- Panie doktorze, mogę ją odwiedzić?

- Naturalnie. - uśmiechnął się, a ja szybko wyszedłem z pokoju. Zacząłem rozglądać się w celu znalezienia kogoś kto wskaże mi drogę. Zobaczyłem kobietę  średnim wieku w białym fartuchu. Stwierdziłem, że może to być pielęgniarka. Podbiegłem do niej prędko i zacząłem mówić.

- Przepraszam, gdzie leży pani Gomez?- zapytałem, a ona zmarszczyła brwi.

- Gomez, gomez...a tak! Pokój 218. - uśmiechnęła się, a ja podziękowałem i ruszyłem szybko do wskazanego przez nią miejsca. Kiedy już tam byłem, podszedłem do drzwi i nabrałem duży haust powietrza, po czym nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Na łóżku leżała Sel. Cała w siniakach i zadrapaniach. Byłem wściekły, że doprowadziłem ją do takiego stanu. Ale było już za późno na obwinianie się. Teraz miałem coś innego do zrobienia. Spojrzałem na nią i chciałem coś powiedzieć, ale ona mnie wyprzedziła.

- Przepraszam, ale chyba się pan pomylił.- no to kurwa zajebiście...

                                                                          ***

Tak wiem, wiem nawaliłam...ale chciałam zakończyć rozdział w tym momencie, a znowu nie chciałam pisać czegoś na siłę. Postaram się, żeby następny był dłuższy :) Chciałam wam powiedzieć, że w tą sobotę wyjeżdżam na 2 tygodnie i przez ten czas nie będę dodawać rozdziałów. Mam nadzieję, że mnie nie opuścicie, ale przed wyjazdem obiecuję , że dodam 20 rozdział ;) Pewnie zauważyliście, że zmieniłam tło mam nadzieję że się podoba ;) A tak wgl to mamy już 9,8 tyś wyświetleń :) Kocham was <3 

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

KOMENTARZ = :D

wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 18 Mam dla państwa dwie wiadomości dobrą i złą.



- Justin, synku usiądź wreszcie. - zwróciła się do mnie rodzicielka. Już od ponad dwóch godzin nie mogę usiedzieć w miejscu i chodzę nieustannie w kółko.

- Nie mam zamiaru.

- Justin...- westchnęła łapiąc mnie za rękę-...uspokój się....czasu nie da się cofnąć, zrozum...

- Czy tu nie rozumiesz, że to wszystko moja wina? - spojrzałem na nią z wyrzutem. Jak ona mogła chcieć mnie uspokajać w tym momencie.

- To nie jest...

- Jest! To jest MOJA wina! - wyrwałem moją dłoń z jej uścisku.

- Justin! - krzyknęła. - W tej chwili masz usiąść. - nie wiem dlaczego, ale posłusznie zająłem miejsce obok niej. - Przestań się wreszcie obwiniać. Zrozum nie mogłeś nic zrobić. - ponownie złapała moją dłoń. - Skoro tak się stało to znaczy, że tak zaplanował bóg. Synku, nic nie dzieje się przez przypadek. - ścisnęła mocniej moją dłoń.

- Mamo...powiedz mi dlaczego ona? - poczułem jak słona ciecz zaczyna spływać po moich policzkach.

- Justin...

- Pan Justin Bieber? - podniosłem wzrok i zobaczyłem mężczyznę odzianego w biały fartuch. Jak mniemałem był to lekarz.

- Ona żyje? - poderwałem się z miejsca.

- Spokojnie...

- Kurwa! Pytałem czy żyje?- warknąłem wściekły. Nie mogłem znieść tego, że wszyscy chcieli mnie uspokajać.

- Justin! Słownictwo! - wrzasnęła zdenerwowana mama.

- Daj spokój, mamo! - syknąłem rzucając jej mordercze spojrzenie.

- Pani Gomez żyje! - powiedział zirytowany doktor. Po tych słowach poczułem ogromne ciepło rozchodzące się od środka. Ona żyje. Selena żyje! W tym momencie już nic się nie liczyło. Chciałem ją zobaczyć, przytulić, pocałować. Miałem nadzieję, że mi wybaczy....

- Gdzie ona jest? - rzuciłem się do pierwszych lepszych drzwi.

- Whoa whoa, Panie Bieber. Najpierw pójdziemy do mojego gabinetu. Wszystko panu wyjaśnię. - westchnąłem głęboko, ale nie miałem wyjścia. Ruszyłem za lekarzem. Po niecałej minucie, siedziałem już naprzeciw doktora w jego gabinecie. Obok mnie siedziała rodzicielka, ściskając moją dłoń. - A więc Pani Gomez nie wygląda najlepiej ma dużo siniaków i ran, ale na szczęście nic nie zagraża jej życiu. Na razie jest w śpiączce, więc nie możemy do końca stwierdzić czy nic jej nie dolega, ale organizm pracuje dobrze więc lada dzień powinna się wybudzić.- odetchnąłem z ulgą, kiedy doktor skończył mówić. Miałem w głowie same czarne scenariusze, ale teraz wszystko już było jasne. Musiałem tylko czekać, aż wyjdzie z śpiączki.

- Dziękujemy panie doktorze. - powiedziała mama wyrywając mnie z zamyślenia.

- Nie ma za co. To moja praca.  uśmiechnął się serdecznie. Pożegnaliśmy się i wyszliśmy z gabinetu. Usiadłem ponownie na krześle, a rodzicielka spojrzała na mnie zdziwiona.

- Chyba nie masz zamiaru czekać tu, aż Sel się wybudzi?

- Taki właśnie mam zamiar. - powiedziałem stanowczo, a ona podeszła do mnie.

- Justin, lekarze zadzwonią od razu kiedy się wybudzi. Nie ma sensu tu siedzieć. - westchnąłem ciężko wiedząc, że ma rację.

- Ok. - podniosłem się z miejsca i ruszyłem do samochodu.

                                                                   ***

- Justin jesteś głodny? - spojrzała na mnie swoimi troskliwymi oczami.

- Nie, dzięki mamo. - uśmiechnąłem się lekko.

- Musisz coś jeść. -wiedziałem, że nie da za wygraną

- Naprawdę, nie jestem głodny. - powiedziałem już nieco głośniej.

- Ale...- nie dano jej dokończyć, bo rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Dziękowałem w duchu za to, że nie muszę dłużej użerać się z tą kobietą. Otworzyłem drzwi i ujrzałem Vanesse i Chrisa.

- Hej. - uśmiechnęła się nieśmiało.

- Ta...cześć...a ty po cholerę tu przychodziłeś? Wypierdalaj! - wrzasnąłem w stronę jej towarzysza.

- Justin! Język! - upomniała mnie z kuchni mama.

- Wpuścisz nas?- zapytała czarnowłosa.

- Ciebie tak, ale co do niego mam wątpliwości. - warknąłem, chcąc pokazać mu, że nie będzie ze mną tak łatwo.

- Czyli? - ściszyła głos

- Dobra. - odsunąłem się i wpuściłem dwójkę do środka. - Idźcie do mnie. - rzuciłem po czym zamknąłem drzwi i sam ruszyłem w stronę mojego pokoju. - Możecie usiąść. - zaśmiałem się pod nosem widząc zakłopotaną parę stojącą bezradnie na środku pomieszczenia.- posłusznie zajęli miejsca na kanapie pod oknem, a ja rzuciłem się na fotel w rogu.

- Wiemy o Selenie. - zaczęła Vanessa.-  Naprawdę przykro mi.

- Mi też. - przytaknął Chris, a ja zaśmiałem się ironicznie.

- Tobie jest przykro? - prychnąłem- To twoja wina ! - warknąłem wściekły.

- Co? - spojrzał na mnie zdziwiony - O co ci...

- O co mi chodzi? Przypomnij sobie kto mnie namawiał, żebym wziął te pieprzone narkotyki? - spuścił głowę, ale to nie było wszystko, co miałem mu do powiedzenia. - Tak właśnie TY. Ale słuchaj to nie wszystko. Jest ciąg dalszy. - zaśmiałem się, szukając w szafce obok mnie pudełka papierosów.- Wróciłem do domu i i zacząłem całować się z Samanthą, a najlepsze, że zobaczyła to Selena.- wyciągnąłem małe pudełko i zapalniczkę po czym zamknąłem szufladę.

- Co? Zdradziłeś Selenę? - spojrzał na mnie zszokowany.

- Chris uspokój się. - brunetka złapała dłoń chłopaka, ale on od razu ją wyrwał - Wiedziałaś o wszystkim? - spojrzał na nią z wyrzutem, a ja odpaliłem właśnie papierosa i zaciągnąłem się nikotyną.

- Bo...ja...

- Nie tłumacz się ty nie jesteś niczemu winna. On jest. - wskazałem na chłopaka siedzącego obok niej.

- Stary... ja nie wiedziałem, że to się tak skończy...- spuścił ponownie głowę. - Przepraszam - powiedział, a mnie zatkało. Chris ma uczucia. Przeprosił. No ładnie.

- Chyba się trochę spóźniłeś. -zaśmiałem się szyderczo.

- Justin, dzwonili ze szpitala. - odwróciłem głowę i napotkałem zatroskany wzrok mojej rodzicielki. - Selena się obudziła. - nie ma chyba słów aby opisać, co czułem w tamtej chwili. Radość. Szczęście. Strach. Sam nie wiedziałem czego mam się spodziewać. Poderwałem się z miejsca i ruszyłem biegiem na dół.

- Mamo jedziesz? - spytałem, a ona tylko przytaknęła głową.

                                                                   ***

 Kiedy weszliśmy do budynku. Od razu ruszyliśmy na drugie piętro do gabinetu doktora Fuwer. Był lekarz to prowadzący Seleny. Zapukałem do drzwi czekając na odpowiedź.

- Proszę. - nacisnąłem klamkę i wszedłem do gabinetu, a za mną mama. - Niech państwo usiądą. - uśmiechnął się łagodnie. - Mam dla państwa dwie wiadomości dobrą i złą. - moja mina zrzedła kiedy usłyszałem , że nie wszytko jest dobrze. - A więc dobra wiadomość to taka, że Pani Gomez  wybudziła się i ma się dobrze.

- A zła? - spytałem czekając na najgorsze. W mojej głowie kłębiło się tysiące czarnych myśli. Bałem się co mogę usłyszeć w odpowiedzi lekarza. Co jeśli jest chora? Albo nie będzie mogła chodzić? Miałem setki czarnych scenariuszy w głowie. Bałem się. Tak strasznie się o nią bałem.

- Pani Gomez...straciła pamięć...


                                                                   ***

Hellow :) Witam po krótkiej przerwie ;) I jak wam się podoba rozdział? Mam nadzieję, że jest do zniesienia. Trochę się namieszało, ale to dopiero początek :D Może niektórzy z was zauważyli, że w ostatnim rozdziale dziękowałam wam za 7,5 tyś wyświetleń a teraz jest już ich o 1000 więcej :))))  Baaaardzo wam za to dziękuję <3

A tak po za tym chciałam wam polecić bloga mojej kuzynki, jeżeli macie ochotę wejdźcie ;) Nie będę wam mówić o czym jest...sami zajrzyjcie, chociaż link już dużo zdradza :)
http://miley-opowiadanie.blogspot.com/


                                                   CZYTASZ = KOMENTUJESZ

czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 17 Justin, ja też cię kocham.

 Muzyka : https://www.youtube.com/watch?v=siA8neQVoHw  Jak się skończy to włączcie ponownie ;)

 Spojrzałem przed siebie i zobaczyłem jak najważniejsza osoba w moim życiu odchodzi. Nie mogłem jej na to pozwolić.

 - Selena, poczekaj! - odwróciła się i spojrzała na mnie swoimi brązowymi oczami. - Ja...Chodź tu. - uśmiechnąłem się, a ona odwzajemniła gest i ruszyła w moją stronę. Kiedy stanęła jakieś pół metra ode mnie zacząłem mówić ponownie. - Ja... przepraszam. Nie możesz odejść, bo...- i tu się zaciąłem. Nie wiedziałem, czy jej to powiedzieć. Co jeżeli ona mnie tylko lubi? Nie tylko zrobię z siebie głupka, ale zniszczę naszą przyjaźń. Nie chciałem tego. Chciałem być blisko niej. Tylko tyle. Sam już nie wiedziałem co mam zrobić, ale skoro już zacząłem nie mogłem się wykręcić. Nie teraz.

- Bo? - spytała wyrywając mnie z rozmyślań.

- Bo cię kocham. - spojrzała na mnie zdziwiona, a jej oczy prawie wypadły z oczodołów. Chciałem powiedzieć coś jeszcze, ale nie potrafiłem z siebie nic wydusić. Czekałem na jej reakcję. Miałem w głowie tysiące scenariuszy. W jednych rzucała mi się na szyję, a w innych wyśmiewała mnie lub po prostu uciekała. Tak strasznie chciałem ją teraz pocałować. W końcu. Spojrzałem na nią ponownie, ale ona odwróciła wzrok i uciekła. Kurwa. Znowu wszystko spieprzyłem.



 Czas stanął w miejscu. Nogi zrobiły mi się jak z waty, a ja cały się trzęsłem.. Bałem się tego co tam zastanę. Co jeśli tam jest już tylko jej ciało. Potrząsnąłem głową. Chciałem wyrzucić z niej wszystkie czarne myśli, ale nie mogłem .

  
 Usłyszałem pukanie do drzwi. Wstałem z kanapy i ruszyłem w ich stronę. Przekręciłem zamek i otworzyłem drzwi. Spojrzałem przed siebie, a moim oczom ukazała się mała brunetka z dużymi oczami. Selena. Co ona tu robiła? Myślałem, że wszystko między nami skończone. Po tym jak wyznałem jej co czuję, uciekła i więcej się nie odzywała, a teraz stoi przede mną. Sam już nie wiedziałem o co tu chodzi. Chciałem zapytać, ale ona mnie wyprzedziła.

- Przepraszam. - szepnęła i spuściła głowę.

- Za co?

- Bo... ja nie powinnam uciekać. Jestem tchórzem, wiem. - podniosłem jej podbródek tak bym mógł spojrzeć jej w oczy. - Justin, ja też cię kocham. - wypuściłem jej ręce i spojrzałem na nią zdziwiony. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałem, ale mimo wszystko byłem w tym momencie najszczęśliwszym chłopakiem na świecie. Przytuliłem ją mocno do siebie, a ona wtuliła się w moją klatkę piersiową. Kiedy się od siebie odsunęliśmy spojrzałem na nią i przysunąłem ponownie do siebie.

- Jesteś piękna, wiesz? - powiedziałem po czym złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku. Pierwszym pocałunku.



 Zaparkowałem niedaleko jej samochodu i zgasiłem silnik. Wiedziałem, że powinienem zadzwonić teraz po pogotowie, ale nie potrafiłem. Ja musiałem sam sprawdzić co jej jest. Otworzyłem drzwi i wysiadłem z samochodu.

  
 Otworzyłem bramkę i ruszyłem w stronę drzwi domu Sel. Postanowiłem ją odwiedzić dzisiaj po szkole, bo nie było jej tam. Chciałem sprawdzić czy wszystko ok. Czułem, że z każdym dniem zbliżam się do niej coraz bardziej. Możliwe, że w końcu coś z tego wyniknie. Uśmiechnąłem się na tą myśl po czym zapukałem w drewniane drzwi. Cisza. Powtórzyłem czynność kilka razy, ale bez skutku. Nacisnąłem na klamkę. Drzwi były otwarte. Wiedziałem, że nie powinienem tak sobie wchodzić do jej domu, ale coś nie pozwalało mi tak po prostu sobie pójść. Rozejrzałem się dookoła, ale nigdzie jej nie było. Ruszyłem schodami na górę. Zacząłem po kolei zaglądać do wszystkich pokoi, ale nigdzie jej nie było. Został ostatni pokój. Zrezygnowany wszedłem do środka.

- Selena?- nic. Chciałem wyjść, ale dostrzegłem jeszcze jedne drzwi. Prawdo podobnie prowadzące do jej łazienki. Nacisnąłem lekko klamkę i pociągnąłem drzwi w swoją stronę. Wszedłem do środka, a to co ukazało się moim oczom, przechodziło moje najśmielsze oczekiwania. Na podłodze koło wanny leżała Selena. Miała całe zakrwawione ręce. Dobrze wiedziałem, co chciała zrobić. Wtedy pierwszy raz poczułem jak cholernie mi na niej zależy.



 Ruszyłem w stronę jej samochodu. Po chwili już biegłem. Wiedziałem, że to wszystko to moja wina. Gdybym zostawił ją w spokoju nic by się nie wydarzyło. Była by teraz bezpieczna. Nie mogłem pojąć jak raz uratowałem jej życie, a teraz ona mogła je stracić prze ze mnie. Podszedłem do przednich drzwi i spojrzałem w przez szybę.



 Sięgnąłem po telefon i zobaczyłem 17 nieodebranych połączeń od "Kochanie". Wiedziałem, że trochę zabalowałem, ale żeby od razu tak wydzwaniać. Przecież wiedziała, że jestem na imprezie. Mogłaby mi dać trochę swobody, skoro nie chciała iść. Postanowiłem oddzwonić i zapytać co chciała. Wybrałem jej numer i wcisnąłem zieloną słuchawkę. Pierwszy sygnał ...drugi...trzeci... nie odbiera. Kurwa. Skoro tyle razy dzwoniła to mogła by łaskawie odebrać teraz ten telefon. Wkurzony wyszedłem z klubu i ruszyłem w stronę mojego samochodu . Nie zważałem na to że byłem pijany. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem. Byłem wkurzony. Musiałem przez nią wracać pierwszy z imprezy jak palant. Nawet nie zauważyłem , a byłem już pod jej domem. Wysiadłem z auta i trzasnąłem drzwiami. Podszedłem do drzwi otworzyłem je z impetem. Nie chciało mi się czekać, aż ona mi je otworzy. Usłyszałem głosy z salonu. I nie myliłem się siedziała na kanapie i oglądała telewizję.

- Czego chciałaś? - warknąłem, a ona aż podskoczyła przestraszona.

- Justin? - spojrzała zdziwiona.

- Nie. Duch święty.- zaśmiałem się ironicznie, a ona skarciła mnie wzrokiem, ale nie przejąłem się tym zbytnio.

- Co ty tu robisz?

- Wydzwaniałaś jak głupia kilkanaście razy, więc przyjechałem.

- Mogłeś odebrać. - powiedziała cicho. Chyba się zorientowała, że nie jestem w najlepszym nastroju.

- Ty kurwa też. - syknąłem wkurzony i ruszyłem w jej stronę.

- Masz do mnie pretensje o to, że się o ciebie martwię? - wstała i stanęła na przeciw mnie.

- Przerwałaś mi imprezę!

- Rozumiem imprezę...no tak przecież to ważniejsze ode mnie...

- Nie o to chodzi... - teraz dopiero zrozumiałem jak ją potraktowałem. Chciałem do niej podejść, ale ona się odsunęła.- Sel...

- Wyjdź! - krzyknęła, a po jej policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy.

- Ale...

- Wynocha!!- wiedziałem , że już nic nie zdziałam. Przesadziłem i to mocno. Odwróciłem się i ruszyłem w stronę wyjścia. To była nasza pierwsza kłótnia, a tak bardzo chciałem jej uniknąć.



 Wziąłem duży haust powietrza. Za drzwiami leżała Selena. Cała w krwi. Nie wiedziałem czy żyje, sam nie wiedziałem czy chcę się tego dowiadywać. Co jeśli nie ? Tak strasznie ją kochałem. Cały się trzęsłem. Odetchnąłem głęboko i złapałem za klamkę...


                                                                                ***

Hej Miśki! Macie swój upragniony rozdział :)  Wiem , że mało w nim akcji teraźniejszej, ale mam nadzieję, że się podoba. Dziękuję za ponad 7,5 tyś wyświetleń i za ostatnie 20 komentarzy!!! Dziękuję wam strasznie <3

CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)









piątek, 5 lipca 2013

Rozdział 16 Kochasz mnie?

http://www.youtube.com/watch?v=8YzabSdk7ZA  Jak się skończy to włączcie od nowa :)


- Tak bardzo cię kocham...- musnęłam jego wargę, a on lekko się skrzywił. Poczułam się winna. Może nie powinnam tego robić? Odsunęłam się od niego i ruszyłam w stronę szafy. Ciekawiło mnie co mu się stało, ale nie mogłam go po prostu obudzić i zapytać. Miałam nadzieję tylko, że to nie przeze mnie. Otworzyłam szafę jak najciszej umiałam i zaczęłam wyjmować moje ubrania. Nie było tego dużo, więc szybko się z tym uporałam. Rozejrzałam się jeszcze raz po pokoju i chciałam wyjść, ale na moje nie szczęście rozległ się dźwięk telefonu. Nie mojego. Justina. Chłopak po omacku zaczął szukać telefonu. Kiedy go znalazł, przyłożył do ucha. Zrobiłam dwa kroki w przód. Na szczęście mnie nie zauważył, bo wciąż miał zamknięte oczy. Złapałam za klamkę i jak najciszej umiałam nacisnęłam ją.

- Selena?- kurwa, co ze mną nie tak? Czemu wszyscy są przeciwko mnie? Otworzyłam szybko drzwi i chciałam wyjść, ale on złapał mnie za nadgarstek. - Co ty tu robisz?

- Przyszłam po swoje rzeczy. - odpowiedziałam szybko nie odwracając się.

- Ale...

- Ale jak widzisz już to zrobiłam, więc...cześć. - chciałam się wyrwać, ale on odwrócił mnie przodem do siebie. - Puść mnie... - powiedziałam, ale chłopak nawet nie drgnął. - Justin...- nadal nic- Justin...- czy on jest głuchy?- JUSTIN!!

- Co? - spojrzał na mnie zdziwiony

- Puść mnie!

- Selena ja myślę, że powinniśmy sobie wszystko wyjaśnić...

- A ja myślę, że wszystko wyjaśniłeś mi przedwczoraj...

- To nie tak ! Wysłuchaj mnie proszę...- powiedział błagalnym głosem, ale ja wiedziałam, że jeżeli teraz się ugnę to znowu mu ulegnę, a on może mnie znów zranić.

- Nie, Justin. Nie mam czasu. - wyrwałam swoje dłonie z jego uścisku. Odwróciłam się i ruszyłam w stronę schodów.

- Kochasz mnie? - kiedy to powiedział gwałtownie stanęłam, ale nie chciałam się odwracać. Nie mogłam mu spojrzeć w oczy. Nie wiedziałam co mam zrobić. Wiadomo, że go kochałam, ale nie mogłam mu tego powiedzieć. Dlaczego to wszystko jest takie trudne? Dlaczego nie możemy być normalną parą? Dlaczego on mnie zdradził? Miałam tysiące pytań w głowie i na żadne z nich nie znałam odpowiedzi.- Jeżeli powiesz teraz, że już mnie nie kochasz...odejdę...

- Ja...- nie mogłam z siebie nic wydusić i po prostu uciekłam. Zbiegłam ze schodów jak najszybciej umiałam i wybiegłam z domu. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam z piskiem opon. Nie mam już po co żyć...nie mam dla kogo żyć... Poczułam jak oczy zachodzą mi łzami prawie nic nie widziałam. Słona ciecz spływała strumieniami po moich policzkach. Chyba żadne słowo nie opisze jak się wtedy czułam. Sama nie wiedziałam nawet gdzie jadę. Jechałam przed siebie. W tamtym momencie moje myśli kręciły się tylko wokół jednej osoby...Justina...Czułam jak cała się trzęsę. Ledwo trzymałam ręce na kierownicy. Wiedziałam, że nie mogę w takim stanie jechać. Zjechałam na pobocze i chciałam się zatrzymać, ale wtedy zorientowałam się, że hamulce nie działają...

                                                              Justin

- Kochasz mnie? - zatrzymała się, ale nic nie odpowiedziała. - Jeżeli powiesz teraz, że już mnie nie kochasz...odejdę...- czekałem na jej odpowiedź. Miałem nadzieję, że w końcu zmięknie i będę mógł jej w końcu wszystko wyjaśnić... Przecież kochałem ją najmocniej na świecie, nie mogłem jej tak po prostu stracić.

- Ja... - zaczęła się jąkać. Wiedziałem, że jeśli powie 'tak' to nie dam jej odejść. Chciałem do niej podejść, ale kiedy zrobiłem pierwszy krok ona jak burza wybiegła z mieszkania. Nie wiedziałem co się stało...nie wiedziałem czy mam za nią pobiec...nie wiedziałem już niczego... Pod wpływem impulsu ruszyłem na dół, ale kiedy wybiegłem przed dom ona już odjeżdżała. Nie miałem szans jej zatrzymać. Wsiadłem szybko do mojego samochodu i ruszyłem za nią. Nie mogłem stracić miłości mojego życia. Wbiłem wzrok w jezdnie i wcisnąłem pedał gazu. Wypatrywałem jej samochód, ale nigdzie go nie było. Gdzie ona mogła tak nagle zniknąć. Chciałem ponownie przyspieszyć, ale wtedy zwróciłem uwagę na samochód na poboczu. Był kompletnie roztrzaskany. Chwila. To nie był zwykły samochód. To był jej samochód...



                                                                            ***

No hej ! Jak myślicie co dalej? A tego wam nie powiem :) mam nadzieję, że rozdział się podoba...dziękuję za ostatnie 10 komentarzy zaskoczyliście mnie ;) Jesteście kochani <3

CZYTASZ = KOMENTUJESZ  :)