piątek, 22 marca 2013

Rozdział 3 Ja poczekam, nie będę na razie wracać do tego tematu, ale obiecaj,że zamieszkamy razem.



                                                                                                                                                                    - W sumie to moglibyśmy zamieszkać wspólnie tu. Co?..- Nie powiem zaskoczył mnie tym pytaniem.
- Justin...nie chcę cie urazić czy coś, ale wolałabym zamieszkać w nowym domu...chcę żebyśmy urządzili go razem... zaczęli nowe życie- wlepiłam wzrok w podłogę.
- Jak chcesz- Justin złapał mnie za biodra i zdjął z swoich kolan. Wstał i ruszył w stronę schodów.
- Gdzie idziesz?-byłam zdziwiona jego reakcją. Znowu się obraził? Powoli zaczynało mnie to denerwować. Najgorsze było to, że nie wiedziałam nawet o co.-Justin?- wypowiedziałam jego imię licząc na jakąkolwiek odpowiedź.
- Do siebie- powiedział i zniknął na schodach. Świetnie znów to samo. Mieliśmy oglądać film, ale coś mi się wydaje, że ten pomysł nie wypali. Siedziałam na kanapie jeszcze z 10 minut, ale znudziło mi się to więc postanowiłam zapytać Justina o co mu chodzi. Wstałam z kanapy i ruszyłam w stronę schodów. Gdy wchodziłam po nich usłyszałam jego głos. Chyba rozmawiał z kimś przez telefon. Podeszłam do drzwi i zatrzymałam się na chwilę.
- Ok. To o 15 w LoveCafe. Pa.-powiedział po czym rozłączył się, a ja weszłam do jego pokoju..

                                                                        Justin
Wszedłem do mojego pokoju i rzuciłem się na łóżko. Byłem zły, ale nie tylko na Sel, ale też na siebie, bo to ja wciąż nie miałem czasu, żeby w końcu kupić nam ten cholerny dom. Wiedziałem, że jej na tym zależy, ale co mogłem poradzić kiedy nie miałem na to teraz czasu. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk telefonu. Sięgnąłem po niego i odebrałem.
-Halo- powiedziałem oschle.
-Justin? Coś się stało?- powiedział mój rozmówca. Po głosie od razu rozpoznałem, że to Samantha.
-Nie nic. Co chcesz?- poczułem, że zachowuje się trochę nie fair w stosunku do niej, bo przecież ona nie była niczemu winna.
-Ja...Przepraszam...Zadzwonię kiedy indziej...- odpowiedziała jąkając się.
-Nie Sam czekaj. To ja przepraszam. Nie powinienem być taki oschły. Ty nic nie zrobiłaś.-powiedziałem szybko.
-Ok Jus nic się nie stało. Chciałam tylko spytać czy nie poszedłbyś dzisiaj ze mną na jakaś kawę. Dawno się nie widzieliśmy, a po za tym mam sprawę do Ciebie.- to prawda. Od kiedy jestem z Sel już prawie w ogóle nie spotykam się z Sam, a to przecież ona jest moją najlepsza przyjaciółką. Poczułem się winny, więc postanowiłem spotkać się dzisiaj z nią. Sel i tak już miała inne plany.
-Dobra. Tylko gdzie i o której?
-O 15 w LoveCafe?
-Ok. To o 15 w LoveCafe. Pa. - rozłączyłem się. Akurat w tym momencie ktoś otworzył drzwi do mojego pokoju. A mianowicie Selena.
-Justin. O co ci znowu chodzi?- zapytała. Widziałem smutek w jej oczach, ale nie dawałem po sobie poznać tego, że mi jej szkoda. W sumie to nie dziwiłem się jej ciągle jej uprzykrzałem życie, a ona to cały czas znosi.
-O nic- odwróciłem się w drugą stronę.
-Spójrz na mnie-podeszła do mnie, dotknęła ręką mój podbródek i podniosła moją głowę do góry, ale ja i tak omijałem jej wzrok.- Justin.-ujęła moją głowę w ręce i pocałowała. Dopiero wtedy spojrzałem na nią. Miała zaszklone oczy. Spojrzałem w nie głęboko i uśmiechnąłem się, ale zaraz uśmiech zniknął z mojej twarzy.
- Sel staram się jak mogę, ale nie mam czasu na to by kupić nowy dom...te wszystkie formalności z resztą sama wiesz...-złapałem ją w tali i posadziłem na kolanach.- chciałem to jakoś na razie zastąpić tym abyś się do mnie wprowadziła, ale tobie nie pasuje, a ja nie mam na razie innego pomysłu- zapadła cisza... nikt nic nie mówił,lecz nie trwało to długo.
- Ok Justin. Ja poczekam, nie będę na razie wracać do tego tematu, ale obiecaj,że zamieszkamy razem.- spojrzała prosto w moje oczy.
-Obiecuję- pocałowałem ją głęboko i uśmiechnąłem się.
-A w ogóle z kim rozmawiałeś?
-Z Samanthą. Umówiłem się z nią na dzisiaj na 15.
-A co się stało, że chce się z tobą spotkać?- spytała zdziwiona.
-Nie wiem dowiem się jak pójdę. - spojrzałem na zegarek była 12.26- a tak po za tym mamy jeszcze jakieś półtorej godziny, więc może byśmy...-spojrzałem zadziornie, a ona uśmiechnęła się.
-Zboczuch- zaśmiała się a ja wpiłem się w jej usta. Całowałem ją namiętnie .Nie chcieliśmy przestawać, ale zaczynało nam brakować powietrza. Odkleiliśmy się od siebie, a ona przekręciła nas tak, że teraz była na górze. - kocham cię, wiesz?

- Wiem, ja ciebie też. - uśmiechnąłem się i pocałowałem ją ponownie...
                                                                                
                                                                                ***

No Siema. Sorki , że taki krótki, ale na dłuższy nie mam czasu na razie. Postaram się nie długo wrzucić coś na bloga, bo będą święta. Mam nadzieje ze ten wam sie spodoba.
PS. Jeżeli już tu jesteś to zostaw po sobie jaki kolwiek komentarz może to być nawet minka , dla was to nic a dla mnie wiele bo przynajmniej wiem ile osób czyta mojego bloga. Pa :)

5 komentarzy:

  1. fajny rozdział czekam na następny:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaskoczyłaś mnie, bo po raz pierwszy widzę opowiadanie od środka związku, ale super ! Pisz dalej <33

    OdpowiedzUsuń
  3. To ona miała ten stanik, czy nie? Ale po za tym jest niesamowity, czegoś takiego mi brakowało ;)

    OdpowiedzUsuń